Miejskie Przedszkole nr 44 im. Janusza Korczaka w Częstochowie

Miejskie Przedszkole nr 44 im. Janusza Korczaka w Częstochowie

42-202 Częstochowa ul. Gilowa 23

tel. 34 361 60 92

 

E-mail: mp44@edukacja.czestochowa.pl

Smutek

Pozwól dziecku (i sobie) na smutek

Smutek – podobnie jak złość, czy lęk – to taka emocja, której nie chcemy. Nieprzyjemna, trudna, dotkliwa. Próbujemy chronić dzieci przed smutkiem, a gdy już się pojawi – jak najszybciej pozbyć się go. Pocieszamy, bagatelizujemy, odwracamy uwagę dziecka. Wydaje nam się, że w ten sposób pomagamy, ale tak nie jest. Co zatem możemy zrobić, by naprawdę wspierać dziecko w chwilach smutku? I czy rzeczywiście smutek to emocja, którą powinniśmy jak najszybciej wypraszać za drzwi? Zapytałam o to autora książki „Smutek, którego nikt nie chciał” – psychologa, psychoterapeutę Artura Gębkę.

Dlaczego nie chcemy smutku?

Jest to uczucie dla wielu z nas niełatwe i nieprzyjemne, choć dużo tu zależy od tego, jak je przeżywamy. Przekazy społeczne, rodzinne uczą nas, żeby ze smutkiem za długo nie mieć do czynienia i jak tylko się pojawi, żeby go odsunąć od siebie i nie przeżywać. 

Podejrzewam jednak, że podobnie jak inne emocje, także smutek jest nam potrzebny?

Smutek mówi zwykle o pewnym braku, mówi, czego potrzebujemy. Daje nam też czas na refleksję, ponieważ trochę nas wyhamowuje, spowalnia. Jak każda emocja ma funkcję regulacyjną – pojawia się, kiedy na przykład coś lub kogoś tracimy i pozwala nam przeżyć tę stratę, uświadomić sobie, że ta relacja była dla nas cenna, że to było istotne. 

Druga funkcja smutku to funkcja informacyjna – smutek sygnalizuje nam, co straciliśmy, czego potrzebujemy. Kiedy na przykład dziecko zmienia szkołę to smutek, jaki odczuwa przychodzi z informacją o stracie – kolegów, ulubionego nauczyciela, znajomego miejsca. Smutek jednak nie jest po to, żeby się w nim pogrążać i popadać w beznadzieję. Ma skłaniać do pomyślenia, co teraz możemy dla siebie zrobić życzliwego, czego potrzebujemy. Smutek pokazuje, czego nie mamy, ale też ma nakłaniać, by sięgnąć po coś, co zaspokoi naszą potrzebę. Na przykład w nowej szkole nawiązać nowe znajomości, poznać miejsce i oswoić się z nim, utrzymać kontakt z bliskimi kolegami z poprzedniej szkoły. Myślę, że to ważne, by nauczyć się korzystać z tej emocji w taki sposób, postrzegać ją jako życzliwą i pomocną. Kiedy nauczymy się „odczytywać” smutek, będziemy rozumieli, o czym on mówi, nauczymy się sięgać po to, czego nam potrzeba.

Co może zasmucić dziecko?

Dzieci przeżywają smutek w sytuacjach oczywistych, jak śmierć w rodzinie, rozwód czy rozstanie rodziców, albo choroba kogoś bliskiego, ale także wtedy, kiedy następuje jakaś istotna zmiana, która coś odbiera, na przykład jedno z rodziców zaczyna dużo wyjeżdżać, więcej przebywa poza domem, albo kiedy rodzina się przeprowadza, czy kiedy dziecko zmienia szkołę. W każdej sytuacji, kiedy występuje jakaś strata, pojawia się smutek.

Kiedy dzieci się smucą, często nie potrafią powiedzieć, dlaczego, albo podają powód, w który trudno nam dorosłym uwierzyć, bo wydaje nam się zbyt błahy, żeby wywoływał emocje. Jak zrozumieć dziecięcy smutek?

Myślę, że ważne jest obserwowanie wszystkich emocji u dzieci. U mniejszych dzieci bardzo często bardziej widoczna może być złość niż smutek. Do złości dzieci mają większy dostęp, łatwiej im ją okazać i poczuć. Pod tą złością często może kryć się smutek. Dlatego ważne jest, żebyśmy pamiętali, że smutek może być niewidoczny. Dziecko może też go nie komunikować – może być nieco bardziej przygaszone, spokojnie odrabia lekcje, po cichutku się bawi. 

To może w ogóle nie zwrócić naszej uwagi, w przeciwieństwie do złości, która jest zazwyczaj doskonale widoczna.

Możemy łatwo przeoczyć smutek szczególnie u dzieci tzw. „grzecznych”, które zazwyczaj są dość spokojne. Wydaje się, że nie przeżywają szczególnych emocji, a one, z racji swojego temperamentu, mogą w trudnej sytuacji właśnie popadać w smutek. Dziecko, które się otwarcie złości, porusza cały system, alarmuje, że coś się dzieje, że potrzebuje pomocy i ma szansę szybciej ją dostać. Do mojego gabinetu trafiają często dzieci, które się dużo złoszczą. Ich złość skłania rodziców, by szukali jej przyczyny, by sięgali po pomoc. Trafiają też do mnie nastolatki, które mówią, że od dawna czują się smutne, nawet się okaleczają, jednak tego nikt nie zauważał. Bo smutek jest cichy i bywa niewidoczny.

No właśnie – jak jest ze smutkiem u nastolatków? W Pana książce nastoletnia siostra głównego bohatera ukrywa swój smutek pod złością – woli się wściec, niż smucić.

AG: Złość jest jak tarcza. Łatwiej jest przetrwać za tarczą złości, niż przyznać się do smutku, bo to jest odsłonienie takiego delikatnego, czułego punktu. W smutku, jesteśmy bezbronni, potrzebujemy opieki. Jeśli dziecko ma takie doświadczenia, że odsłaniało swój smutek i było w jakiś sposób ranione (na przykład kiedy płakało słyszało „nie rycz”, albo „nie histeryzuj, nic się nie stało”), to raczej będzie budowało sobie tarczę ze złości. Złość będzie dla niego bezpieczniejsza. Natomiast w dobrej, bezpiecznej relacji z dorosłym jest spora szansa, że nastolatek, odsłoni swój smutek, który kryje się pod złością.

Jak dotrzeć do nastolatka, który zastępuje smutek złością?

Podstawą jest to, żebyśmy dostrzegli, że za złością kryje się smutek lub lęk (właśnie te dwie emocje najczęściej ukrywają się za złością). Jeśli widzimy tylko złość, to łatwo sami reagujemy złością. Jeśli uświadomimy sobie, że pod tą złością może być smutek i zastanowimy się, o czym on może być, to nabierzemy większej życzliwości do dziecka. Będzie nam łatwiej zapytać „czego potrzebujesz?”, „co się u ciebie dzieje?”. Choć nie powinniśmy się spodziewać, że nastolatek wtuli się w nas i powie „tak, potrzebuję pomocy, jest mi smutno”. Może zaprzeczać emocjom, „nic mi nie jest, nie czepiaj się”, albo próbować nas odpychać „jesteś beznadziejna”, „idź stąd”. Jeśli nie zobaczymy, że pod tymi zachowaniami kryje się cierpienie, zareagujemy w sposób obronny – obrazimy się, wycofamy, albo odpłacimy tym samym we własnej złości raniąc nasze dziecko jeszcze bardziej. Jeśli natomiast wyjdziemy od dostrzeżenia smutku, to mamy szansę zapytać o potrzeby i je uwzględnić. 

To co robić, kiedy smutny nastolatek wścieka się i nas odpycha? Być blisko? Zostawić w spokoju? Dać czas, czy raczej próbować rozmawiać?

Często jest tak, że najpierw pojawia się złość, a dopiero potem odkrywa się smutek. Nastolatek w złości często potrzebuje być sam, żeby móc się uregulować do takiego poziomu, by móc rozmawiać. I by mieć dostęp do tego smutku. Często nastolatki komunikują wtedy „chcę być sam”, „wyjdź z pokoju”, „zostaw mnie”. Warto wtedy dać ten czas – zostawić nastolatka na chwilę samego, albo przysiąść gdzieś z boku i poczekać, ale nie zaczynać rozmowy od razu. 

Rodzic często ma taki pomysł, że przyspieszy ten proces, żeby już ta nieprzyjemna sytuacja się skończyła, albo żeby samemu uregulować się we własnych emocjach. I zdarza się, że taki rodzic za szybko przystępuje do nazywania emocji, odkrywania tego smutku i wydobywania go spod złości. Warto, żebyśmy dziecku i sobie dali trochę czasu, żeby trochę zejść z emocji i móc lepiej dostrzec, o co w tej sytuacji naprawdę chodzi.

Kiedy smutek trwa za długo, albo jest go „za dużo”? Kiedy może być sygnałem depresji?

Myślę, że bardziej istotna od ilości smutku, jest jego jakość. Nie chodzi o to, czy jestem długo w smutku, tylko o to, jak go przeżywam. Jeżeli dziecko jest smutne, bo jego rodzice się rozstali, to trudno powiedzieć, ile ten smutek powinien trwać, ile go powinno być. Może go być dużo i może trwać długo, ale jeśli dziecko mówi o swoich emocjach, mówi, że mu smutno, nazywa przyczyny tego smutku, mówi o tym, co straciło, za czym tęskni, co się z nim dzieje i mówi to ze zrozumieniem dla siebie i dla sytuacji – to myślę, że jest ok. To jest taka narracja, kiedy w smutku jest życzliwość wobec siebie. Jednak kiedy dziecko w smutku mówi i myśli źle o sobie („jestem idiotą, nic nie ogarniam, jestem słaby”, „czuję smutek, a to tylko koleżanka napisała, że się ze mną nie spotka – jestem beznadziejny”), to jest dla nas sygnał, że dziecko, czy nastolatek ma problem z byciem w smutku w pożyteczny i dobry sposób, z korzystaniem z tej emocji. I to może być droga do depresji – negatywne myśli o sobie, o przyszłości, obniżenie nastroju.

Jak możemy wspierać dziecko w smutku?

W kontekście smutku, a właściwie każdej emocji myślę, że najistotniejszy jest kontakt rodzica z własnymi emocjami. To uważam za bazę, bo dzieci uczą się radzić sobie z emocjami obserwując to, jak my sobie z nimi radzimy. Jeśli dziecko obserwuje w domu, że rodzic przeżywa głównie złość, to uczy się, że złość jest emocją dostępną w trudnych sytuacjach, którą można wyrażać, ale nie uczy się innych emocji. Mówię o złości, bo to taka emocja, która dodaje nam energii i zdarza się, że również my dorośli mamy do niej łatwiejszy dostęp niż do smutku lub lęku. Jeśli my nie mamy dostępu do własnego smutku, czy lęku, to także dzieci nie będą miały dostępu do tych emocji w sobie. Pomocne jest też nazywanie emocji dziecka, ale nie chodzi o pokazywanie dziecku, że my na pewno wiemy, co ono czuje. Bo nie wiemy, a czasami samo dziecko też nie do końca wie. Lepiej jest pytać dziecko, co czuje, albo powiedzieć „Wyobrażam sobie, że możesz czuć smutek”. Wtedy dajemy dziecku możliwość sprawdzenia, co naprawdę czuje. Może na przykład zareagować „Nie, wcale mi nie smutno, jestem wściekły”. 

Nie musimy być ekspertami od emocji i doskonale ich nazywać, możemy się pomylić. A czy musimy poznać przyczynę smutku, żeby dać dziecku właściwe wsparcie?

Jeśli dziecko jest smutne przez chwilę, albo ma gorszy dzień, ale to jest taki smutek incydentalny, to myślę, że nie ma takiej konieczności. Wystarczy dać przyzwolenie na ten smutek – „każdy może mieć gorszy dzień”, „masz prawo być smutny”. Zresztą dzieci (podobnie jak dorośli) czasem nie wiedzą, dlaczego jakaś emocja się w nich pojawia. To jest naturalne. Jeśli to jest jednorazowe, od czasu do czasu, to nie ma potrzeby drążyć, jeśli dziecko nie ma ochoty nam o tym opowiadać. Natomiast jeśli smutek utrzymuje się długo, albo wraca często, to znaczy, że jest to na tyle istotne zdarzenie lub sytuacja, że warto się pochylić nad tym i dowiedzieć, co ten smutek powoduje, jaka potrzeba jest niezaspokojona.

My dorośli, kiedy dziecko się smuci, mamy potrzebę jak najszybszego pocieszenia. Chcemy, by nasze dzieci jak najkrócej doświadczały smutku. Pan w książce pisze, że ten pośpiech w pocieszaniu nie jest właściwą drogą, że raczej powinniśmy zaprosić smutek, zrobić mu miejsce, żeby sobie obok nas usiadł i dać mu czas, by powiedział, z czym do nas przychodzi.

Ta potrzeba ratowania dziecka w smutku jest naturalna i nie musimy się za to krytykować. My nie jesteśmy oswojeni ze smutkiem, nie zostaliśmy nauczeni bycia w smutku. I kiedy widzimy kogoś, kto jest smutny, często sami odczuwamy niepokój. Każdemu z nas zdarzy się powiedzieć „Nie martw się” czy pocieszać w inny sposób. Ważne jest, by być w tym elastycznym i kiedy dziecko tego potrzebuje, dać mu więcej czasu, wytrzymać trochę dłużej (bo to raczej my nie wytrzymujemy). Dziecku pomoże, kiedy będziemy przy nim, kiedy dostrzeżemy jego emocje („Wydaje mi się, że jest ci smutno”), zaprosimy dziecko do rozmowy o jego emocjach („Opowiedz, co się stało”). I nie musimy od razu podejmować działań, czy szukać rozwiązań, które mają zlikwidować przyczynę smutku („smutno ci, bo zgubiłeś ulubionego pluszaka, to ja już jadę do sklepu kupić następnego”), ani mówić dziecku, co ono ma zrobić, żeby się lepiej poczuć. Powinniśmy uczyć dzieci, że smutek im nie zagraża. Jeśli za każdym razem błyskawicznie reagujemy, żeby zlikwidować smutek, to dziecko nie ma szansy nauczyć się wytrzymywania smutku, ani też nie nauczy się jak samodzielnie radzić sobie z tą emocją. Smutek, żebyśmy mogli z niego korzystać, żeby spełnił swoją funkcję regulacyjną i informacyjną, potrzebuje czasu.

Jak odróżnić nieskuteczne pocieszanie od dobrego wspierania?

Pocieszanie, które nie jest korzystne to na przykład słowa „nie przejmuj się”, „kiedyś będzie dobrze”, „weź się w garść”, „inni mają gorzej”, albo starania, by odwrócić uwagę dziecka od smutku. Wspieranie natomiast to poświęcenie czasu i uwagi, można je wyrazić na przykład mówiąc „ rzeczywiście to smutne”, „zastanówmy się, co mogłoby ci pomóc”, „opowiedz mi o tym”. Warto w zetknięciu ze smutkiem nie spieszyć się ani nie poganiać dziecka, lecz zrobić smutkowi miejsce i pozwolić dziecku i sobie go przeżyć.

Oraz sięgnąć po pana książkę „Smutek, którego nikt nie chciał”, która może być wspierająca zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. 

 

Artur Gębka – psycholog, certyfikowany psychoterapeuta poznawczo-behawioralny. Członek Polskiego Towarzystwa Terapii Poznawczo-Behawioralnej i Polskiego Towarzystwa Terapii Dialektyczno-Behawioralnej. Pracuje w Klinice Poznawczo-Behawioralnej Uniwersytetu SWPS, gdzie prowadzi psychoterapię dzieci, młodzieży oraz osób dorosłych. Prowadzi grupy psychoedukacyjne dla rodziców oraz warsztaty dla psychologów i pedagogów. Posiada doświadczenie w pracy w ramach Ośrodka Interwencji Kryzysowej, Poradni Zdrowia Psychicznego oraz jako psycholog szkolny. Współtworzy pracownie Poznanie Psychologia, zajmującą się prowadzeniem szkoleń i warsztatów. Autor książki dla dzieci „Znikodem i zagadka lęku”.

 

rozmawiała: Elżbieta Manthey – założycielka Juniorowa, blogerka, dziennikarka, prezeska Fundacji Rozwoju przez Całe Życie, mama Marysi i Tymona. Propaguje wychowanie i edukację oparte na szacunku dla dzieci. Tropi nowinki i nowoczesne pomysły edukacyjne, angażuje się w różnorodne działania na rzecz lepszej edukacji. Miłośniczka książek, również tych dla dzieci i młodzieży. Najlepiej odpoczywa odwiedzając ciekawe miejsca i doświadczając świata wspólnie z mężem i dziećmi.